5 YEARS LATER
5/29/2016
Nie
zapomniałam o blogu. Nie
zrezygnowałam, ale zakładając go trzy miesiące temu w dość stabilnym momencie
swojego życia, nie wiedziałam, że nadchodzi ten najbardziej przewrotny. Od
ostatniego posta zmieniłam pracę, przestałam być singielką :) i powoli zbieram się do
przeprowadzki w Warszawie.
Jest
29 maja. Nieprzypadkowo przyjechałam do domu rodzinnego i spędzam popołudnie na
tarasie, na którym dokładnie 5 lat temu
zrobiłam projekt z liści do
portfolio. Ostatecznie nie przyjęto mnie do szkoły projektowania ubioru, ale z
perspektywy czasu, to najlepsze, co mogło mnie spotkać.
Przygotowałam projekty, zdałam test, przeszłam rozmowę. Oczarowałam ich. I kiedy miesiąc później pięciokrotnie sprawdzałam wyniki rekrutacji i piąty raz widziałam decyzję odmowną, byłam zawiedziona. Zrozpaczona. WŚCIEKŁA. Pamiętam dokładnie słowa mamy, mówiącej, że nigdy wcześniej nie widziała mnie w takim płaczu.
Chwilę przemyślałam i postanowiłam, że zdobędę umiejętność, która zaoferuje mi jeszcze więcej możliwości. Wybrałam francuski. Co prawda, rzucałam te studia za każdym razem gdy rano dzwonił budzik, ale nie rezygnowałam. Z wzorowej uczennicy z zawsze-czerwonym-paskiem, zyskałam miano najgorszej studentki, która po pierwszym roku ledwo potrafiła złożyć zdanie. Z opanowanym słownictwem, ograniczającym się głównie do „oui” i „non”, ostatniego dnia sesji wyjechałam jako fille au pair na dwa miesiące za granicę. Pochłonięta rozmowami z czwórką dziewczynek pod opieką, w tym dwuletniej niemówiącej po angielsku, wskazującej na garnek z pytaniem „Co to jeest?” oraz mnie odpowiadającej, że „muszę się zastanowić” ze słownikiem w telefonie, zachciałam się uczyć.
Tak
poprawiłam oceny, że pojechałam na Erasmusa.
Wysiadłam na dworcu centralnym o 6:00 rano z dwiema walizkami, bez mieszkania i
znajomych, ale miałam 34 kg nadbagażu i pozytywne nastawienie. Z Belgii wyjeżdżałam już z 7 walizkami,
wspomnieniami i przyjaciółmi na całe życie oraz zdanymi egzaminami gramatycznymi
z native speakerami. Mało tego – przyznano mi stypendium dla najlepszych
studentów, a swoją pracę licencjacką napisałam o historii ubioru kobiecego w nietłumaczonych powieściach George Sand. Po francusku.
Po
powrocie z Erasmusa, tak bardzo chciałam tam wrócić, że wygrałam konkurs na staż w instytucjach europejskich i łącznie
w Brukseli spędziłam rok. Dzięki znajomości języków, dostałam pracę w
korporacji i zaczęłam pracować w finansach.
Kiedy w ubiegłym roku przyszłam pierwszego dnia do pracy, najmłodsza w kilkudziesięcioosobowym
projekcie, pracując często po kilkanaście godzin dziennie, zaliczając w
międzyczasie egzaminy, imprezując w przerwach, czasami coś szyjąc i uprawiając
sport dla odstresowania, w pewnym momencie autopilot
zamienił się w autorefleksję.
I
zdecydowałam się o tym napisać.
Muszę
przyznać, że jak na swoje prawie 24 lata,
jestem zadowolona. Spędziłam ponad rok w fantastycznej korporacji. Nauczyłam
się więcej niż mogłabym się spodziewać. Właśnie dostałam nową pracę, dzięki której niebawem znów zmieniam kraj na kilka
miesięcy. Decyzja, która wydawała mi się 5 lat temu końcem świata, sprawiła, że
teraz nie wyobrażam sobie życia bez ludzi których poznałam, miejsc które zwiedziłam
oraz ciężkiej pracy i wyrzeczeń żeby
to wszystko dochodziło do skutku.
Nie
piszę tego, żeby się pochwalić, albo narzekać, że coś mi się nie udało, albo,
że czasem jest ciężko. Każdemu jest. Piszę to dlatego, żeby Ci przypomnieć, że jeśli masz cel, zrób wszystko żeby go
osiągnąć, nawet jeśli plany będą się zmieniać. Wyobrażaj go sobie każdego
dnia. Nie ma znaczenia czy będzie to kariera, miłość, podróże… Nie przestawaj myśleć
o sobie w momencie kiedy to osiągasz.
Ludzie z biegiem czasu będą mówić, żebyście zeszli na ziemię. Dopóki jednak
macie marzenia, to głowa w chmury i do roboty.
Jeśli
ktoś NIE CHCE szuka powodu, jeśli
CHCE – sposobu.
Vouloir
c’est pouvoir.
4 komentarze